Niewielu z bibliografujących przyzna, że są naprawdę biegli w
języku niezbędnym do ich codziennej pracy, a do tego również potrzebnym do nawigacji na wodach mórz i oceanów, czyli w kodzie Morse'a. A przecież
równocześnie wielu z tych bibliotekarzy dostaje regularnie premie i czuje się dobrymi w
swoim fachu! Powiedzmy to jednak głośno: najczęściej znają oni po
prostu międzynarodowy sygnał wezwania pomocy S.O.S. – a poza tym nic!
Czy nie jest to paradoks? Czy kierujący bibliotekami nie powinni
zainwestować w profesjonalne szkolenia z języka kresek i kropek, aby dysponować prawdziwymi profesjonalistami?
:)))
No, to o co chodzi z tym językiem Morse’a?... Ha, a ile razy słyszeliśmy od
ludzi: „Bibliografia? Aaaa! Te takie kropki i kreski? A to naprawdę jest ważne, czy w jakimś miejscu stawia się spację, a w innym kropkę, a
gdzieś tam myślnik? Przecież to nie literatura. Jakieś wymysły, żeby
tylko skomplikować życie!”. Układ opisu bibliograficznego każdemu kiedyś
wydawał się skomplikowany, nawet samym początkującym bibliografom...
Ale czy to naprawdę sztuka dla sztuki, która w gruncie rzeczy nie ma znaczenia? A czy w
tekstach pisanych – literackich, urzędowych –
umieszczenie spacji po znakach przestankowych, oraz
one same w swoim układzie – nie ma znaczenia? Widząc zdanie ze źle
umieszczonymi spacjami, określimy je jako niechlujne, a piszącego nazwiemy – najłagodniej to ujmując – niedbałym. Do tego taki
nieporządek w kwestii znaków przestankowych generuje możliwość błędnego
zrozumienia komunikatu, czyli intencji piszącego. Reguły są po to, aby coś
ułatwiać. To samo dotyczy opisu bibliograficznego. Jednakowo zbudowany
opis – lub ciąg opisów – jest jak dopracowana kreacja wieczorowa.
Odpowiednio i zgodnie z regułami umieszczone słynne „kreski” stanowią
dowód biegłości bibliografa. Są symbolicznymi wzorem porządku świata!
Spacje i kreski zdobią i chronią, porządkują i weryfikują. Niech żyją!!
Doceniane i chwalone.
Komentarze
Prześlij komentarz